Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/412

Ta strona została przepisana.

nie? Jeżeli tak, to dlaczegóż niema innego porządku? Znów pytanie!
Żyjmy — niech sie dzieje!
Ale starajmy się, by śmierć była dla nas postępem. Dążmy do światów mniej ciemnych.
Słuchajmy sumienia, wiodącego nas ku nim.
Albowiem, — a nie zapominajmy o tem, — dobre, tylko przez lepsze da się osiągnąć.

III.
Inna teraz walka w pieczarze.

Taką była istota, w mocy której Gilliatt znajdował się od kilku chwil.
Potwór był mieszkańcem tej groty. Był straszliwym genjuszem miejscowym. Rodzaj ponurego ducha wód.
Cudowny przepych tego miejsca streszczał się w okropności.
Miesiąc temu, w dniu, w którym Gilliatt po raz pierwszy dostał się do tej groty, zarysowujący się cieniem w fałdach tajemniczej wody przedmiot — to właśnie był głowonóg.
Był tam u siebie.
Gdy Gilliatt wszedł po raz pierwszy do tego lochu, upędzając się za krabem i spostrzegł szczelinę, w której, jak mniemał, krab się ukrył, głowonóg był tam właśnie w zasadzce.
Na co czyhał?
Gdyby wiedziano o złowrogiej cierpliwości czyhającej w otchłani, któryż ptak odważyłby się wysiadywać jajka, które jajko odważyłoby się wyląc, który