Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/413

Ta strona została przepisana.

kwiat się rozwinąć, które łono karmić, serce kochać — który umysł wzbić się do polotu?
Gilliatt wsunął rękę w rozpadlinę i głowonóg ją schwycił.
Trzymał go jak pająk muchę.
Gilliatt był w wodzie do pasa, skurczonemi stopami trzymał się na śliskich i okrągłych kamieniach; jego prawa ręka ściśnięta i obezwładniona była płaskiemi pasami głowonoga, a tułów pokryty pokrzyżowanemi zwojami okropnej opaski.
Na ośm ramion głowonoga, trzy przylgnęły do skały, pięć do Gilliatta. Potwór zaczepiony z jednej strony o granit, z drugiej o człowieka, przykuwał go do skały. Dwieście pięćdziesiąt smoczków gniotło Gilliatta. Cierpienie to i wstręt, być ściśniętym ogromną pięścią, której elastyczne palce długie na jeden metr przeszło, są wewnątrz napełnione żywemi bąblami ryjącemi ci ciało!
Już powiedziano wyżej, że niepodobna wyrwać się głowonogowi, każde wysilenie ku temu dążące tem mocniej krępuje, tem bardziej potwór ściska. Wysilenie jego wzrasta razem z twojem. Im więcej szarpnięć, tem więcej zaciśnień.
Jeden tylko miał Gilliatt ratunek — nóż.
Lewą swą rękę miał wolną, ale wiemy już, iż umiał nią dobrze władać. — Jakby miał dwie prawe.
Otwarty nóż jego był w tej ręce.
Nie można przecinać maćków głowonoga, bo nic tej skóry nie przetnie — ślizga się pod ostrzem; zresztą macki tak szczelnie przylegają, iż przecinając je pokaleczyłbyś własne ciało.
Okropny jest ten mięczak! Jednak jest i na niego sposób. Znają go rybacy z Serk, wie o tem, kto ich widział na morzu, robiących pewne nagłe ruchy. Delfiny także umieją tę sztukę — odrazu odcinają głowę mię-