Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/44

Ta strona została przepisana.

Inne tam już istoty i sprawy inne. Nic nadprzyrodzonego, ale dalszy nieznany dotąd ciąg nieskończonej natury. — Gilliatt w pracowitem tem próżniactwie stanowiącem jego istnienie, dziwacznym był spostrzegaczem. Doszło do tego, iż badał sen nawet. Sen jest w zetknięciu z tą stroną możebności, którą także nazywamy nieprawdopodobieństwem. Świat nocny jest także światem. Cielesny ustrój człowieka na którym cięży kolumna powietrza wysoka na piętnaście mil, jest osłabiony wieczorem, upada ze znużenia, kładzie się, wypoczywa; zamyka się cielesne oko. Natenczas w tej uśpionej głowie, mniej bezwładnej, niż się zdaje, otwiera się oko inne. Ukazują się światy nieznane; zapełniające je ponure kształty, uwidomiają się człowiekowi bądź dlatego, iż staje w rzeczywistym zetknięciu z niemi, bądź w odległości przepaścistej, wszystko za sprawą urojenia większe przybiera rozmiary. Zdaje się, że niewidzialne twory, żyjące w przestrzeni ciekawie radeby się przyjrzyć nam żyjątkom ziemskim.
Twór fantazji wznosi się lub zestępuje ku nam i ociera się o nas w zmierzchu. Nasza władza wpatrywania się w widma, mota i rozmotowywa nowe, nie nasze istnienie, złożone z nas samych i z czegoś innego jeszcze; i śpiący, widzi wpół na jawie wpółsennie, dziwaczne zwierzęce twory, nadzwyczajne wegetacji płody, istoty straszne, lub uśmiechnięte, larwy, maski, postacie, hydry, plątaninę, księżycowe światło bez księżyca, ciemny rozkład dziwu, wzrost i ubytek w mętnej przestrzeni, pławiące się w ciemnościach kształty — słowem całą tajemnicę zwaną snem, a która nie czem innem jest, jak zbliżeniem się do niewidzialnej rzeczywistości. Sen, to akwarjum nocy,
Tak marzył Gilliatt.