ani przyroda jego temperamentu, ani rodzą! jego nieszczęścia nie przystawały do tych cieniowań cierpienia. Wszelako od tygodnia zaczynały się rozwiewać ciemne mary jego pierwszej rozpaczy: nie był mniej smutnym, ale przestał być odrętwiałym; pozostał posępnym, ale już nie był ponurym; pojmował już trochę wypadki; nieco doświadczał owego zjawiska, które można nazwać powrotem do rzeczywistości.
Tak naprzykład, we dnie w sali na dole, nie słuchał wprawdzie co mówili ludzie, ale słyszał i rozumiał. Jednego poranku Gracja promieniejąca radością zawiadomiła Deruchettę, że mess Lethierry zerwał opaskę gazety.
To połowiczne przyjmowanie rzeczywistości już jest dobrym symptomatem. Znak to przychodzenia do zdrowia. Wielkie nieszczęścia ogłuszają. Powoli otrząsasz się z odrętwienia, ale to polepszenie zrazu zakrawa na pogorszenie choroby. Poprzedni stan mrocznego marzenia drętwił boleść; patrzyłeś jak przez mgłę, prawie nic nie czułeś. Teraz wzrok masz jasny, wszystko widzisz i krwawisz się cały. Rana zaognia się, boleść dojmuje, kolą cię wszystkie szczegóły jakie spostrzegasz. Cokolwiek przeżyłeś staje przytomne w pamięci. Przypominasz sobie wszystko i wszystkiego żałujesz. Niezmierna jest gorycz w tym powrocie do rzeczywistości. Zdajesz się mieć lepiej, a jest ci gorzej.
Tego właśnie doświadczał Lethierry. Teraz cierpiał wyraźniej, dotkliwiej.
To co mu wróciło poczucie rzeczywistości, było wstrząśnieniem.
Powiedzmy, jakie to było wstrząśnienie.
Jednego popołudnia, około 15 lub 20 kwietnia zastukano dwa razy do dolnej sali Bravées. Dulcynea otworzyła. Przyniesiono list.
Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/442
Ta strona została przepisana.