Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/465

Ta strona została przepisana.

podział? Zjem go, dalibóg! Przyznać trzeba, że się dzieją rzeczy nadzwyczajne. Ta bestja wraca ze skały Douvres. Przynosi mi napowrót życie. Do pioruna! tyś anioł, nie człowiek. Tak, tak, doprawdy, to moja maszyna. Nikt temu nie uwierzy. Patrzeć będą, dotykać i powiedzą: Nieprawda! A jednak wszystko jest, do króćset! Wszysciuieńko! Nie brak ani jednej blaszki. Rura do ciągnienia wody ani drgnęła. Niesłychana rzecz; nic nie zostało uszkodzone. Dość tylko trochę posmarować oliwą. Ale jakżeś ty to zrobił? I pomyśleć, że Duranda znów będzie w ruchu! Osada kół rozebrana jakby przez jubilera. Chłopcze, daj mi słowo honoru, żem nie zwarjował.
Lethierry powstał, odetchnął i tak mówił dalej:
— Przysięgnij na to. Co za przewrót! Szczypię się i czuję, że nie marzę. Jesteś mem kochanem dzieckiem, mym poczciwym chłopcem, moim Panem Bogiem. Ach! mój synu! I tyś poszedł szukać tej łajdaczki maszyny! Na burzliwem morzu! w tej pułapce skał przeklętych! Widziałem siła dziwnych rzeczy w mem życiu. Ale nigdy nic podobnego. Widziałem Paryżan, istnych szatanów. A jednak zjedliby djabła, czyby to zrobili. To gorsze o i Bastylji. Widziałem w okolicach Buenos-Ayres rolników, orzących łany gałęzie zamiast pługa, a miasto brony, pękiem cierni związanych rzemieniem — a jednak przy takiej uprawie roli zbierają ziarna zboża duże jak orzechy. Fraszka to w porównaniu z twojemi przewagami. Dalibóg, dokazałeś cudu, niech cię djabli porwą! Rzuć mi się na szyję kochany chłopcze. Całe szczęście kraju tobie będą winni. Toż dopiero zaczną burczyć w St. Sampson! Natychmiast zajmę się zrobieniem łodzi, A to dziwna, ani jeda śrubka nie złamana! Panowie, czy słyszycie — był w Douvres. Powiadam wam, był w Douvres. I to sam. W Douvres! Śliczny krzemyk,