Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/467

Ta strona została przepisana.

1000 i wyraz thousant. Mess Lethierry wziął do rąk trzy bilety, położył je na stole jeden obok drugiego, spojrzał na nie, spojrzał na Gilliatta, przez chwilę, był jak osłupiały, a potem zawołał z wybuchem:
A, i to jeszcze przynosisz! Cudów dokazujesz, mój chłopcze. Banknoty moje! wszystkie trzy! każdy po tysiąc funtów! moje siedemdziesiąt pięć tysięcy franków! Więc zstąpiłeś chyba do piekieł! To trzos Clubina. Do kroćset! czytam wewnątrz jego plugawe nazwisko. Gilliatt przynosi maszynę i przytem pieniądze! A to warto rozgłosić w dziennikach. Kupię drzewa najlepszego gatunku. Domyślam się, znalazłeś trupa. Clubin gnije gdzie w kącie. Kupimy jodłę w Gdańsku a dębinę w Bremen. Zrobimy wyborne dylowanie; dąb wewnątrz, jedlina z wierzchu. Dawniej nie tak dobrze budowano okręty, a dłużej trwały; bo drzewo lepiej było dobierane, gdyż nie tyle budowano. Może pudło zrobimy z wiązu. Wiąz jest dobrym na części zanurzane w wodzie; gdy drzewo naprzemian, to jest suche to mokre, łatwo gnije; wiąz przeciwnie, lubi wilgoć i karmi się wodą. Ach, zbudujemy śliczną Durandę! Nie będą mi narzucali warunków. Nie potrzebuję już kredytu. Mam grosze. No proszę, czego ten Gilliatt dokazał! Byłem zwalony z nóg, zgnębiony, martwy. On stawia mię znów na cztery kotwice! A ja, niedołęga, wcale o nim nie pomyślałem! Wyszło mi to z głowy. Teraz przypominam sobie wszystko. Biedny, poczciwy chłopiec. Ale! zapomniałem, wiesz przecież że zaślubisz Doruchettę?
Gilliatt oparł się o ścianę, jakby się bał upaść, i rzekł cicho, ale bardzo wyraźnie.
— Nie.
Mess Lethierry podskoczył na krześle.
— Jakto, nie?
Gilliatt odpowiedział: