Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/468

Ta strona została przepisana.

— Nie kocham jej.
Mess Lethierry poszedł do okna, otworzył je, zamknął, wrócił do stołu, wziął trzy banknoty, złożył je, przykrył żelaznem pudełkiem, podrapał się w głowę, porwał trzos Clubina, rzucił go gwałtownie o ścianę i rzekł:
— Co w tem jest?
I zanurzył dwie pięście w swych kieszeniach i dodał:
— Nie kochasz Deruchetty! Więc to z miłości dla mnie grałeś na rożku?
Gilliatt wciąż oparty o ścianę blednął jak człowiek, który za chwilę przestanie oddychć. W miarę jak on blednął, mess Lethierry stawał się czerwieńszym.
— A to niedołęga! Patrzajcie go, nie kocha Deruchetty! A więc starajże się ją pokochać, bo innego nie zaślubi. Co ty mi pleciesz! Myślisz może, że ci uwierzę! Możeś chory; no to poślij po doktora, ale nie gadaj niedorzeczności. Nie przypuszczam, byś już miał czas pokłócić się z Deruchettą. Prawda, że zakochani, to takie mazgaje! No, powiedz, czy masz jakie powody do gniewu na nią; jeśli masz, to słucham. Najgłupsza gęś potrafi się usprawiedliwić. A zresztą mam zatkane watą uszy, może nie dosłyszałem; powtórz no coś powiedział.
Gilliatt rzekł wyraźniej.
— Powiedziałem: nie.
— Powiedziałeś, nie. Głupiec obstaje przy tem! Masz co na wątróbce, rzecz niezawodna! Powiedziałeś nie! A to niesłychana w świecie głupota. Za mniejsze niż te bziki leją na łeb zimną wodę. A! nie kochasz Deruchetty! A więc z miłości dla starego poczciwca zrobiłeś to wszystko coś zrobił! Dla pięknych oczów taty poszedłeś do Douvres, na chłód, głód i pragnienie; dla pięknych oczów taty jadłeś ro-