Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/499

Ta strona została przepisana.

dusze. Trzeba im wybaczyć to zanurzenie się w przepaściach raju.
Czasami wypadki spadają jak grad i ogłuszają. Nagłość przygód, spotykających ludzi spokojnych, czyni je niezrozumiałemi dla tych, którzy od nich cierpią, lub z nich korzystają. Niepodobna się opamiętać. Czujesz się zdruzgotanym, nie pojmując powodu, lub wzniesionym do nieba, nie rozumiejąc przyczyny. Deruchetta mianowicie od kilku godzin doznała wielkich wzruszeń: naprzód olśnienia, gdy Ebenezer wszedł do ogrodu; potem zdawało jej się, że ją dusi zmora, gdy mess Lethierry powiedział, że ów potwór Gilliatt będzie jej mężem; potem ciężkie zmartwienie, gdy anioł rozwinął skrzydła i chciał odlecieć; teraz była radość, radość niewysłowiona na tle zagadkowem; i potwór daje jej anioła, Deruchecie. Z konania przychodzi do wesela; ów Gilliatt, wczorajsza katastrofa, dziś jest zbawieniem. Zresztą, z niczego nie zdawała sobie sprawy. Było to oczywistem, że Gilliatt od rana o niczem innem nie myślał tylko o zaślubieniu ich; zrobił wszystko, odpowiedział za mess Letthierry’ego, widział się z dziekanem, zażądał dyspensy, podpisał żądaną deklarację; tym tylko sposobem ślub mógł się odbyć. Deruchetta jednak nie rozumiała tego; zresztą choćby zrozumiała jak się to stało, nie pojmowałaby dlaczego.
Zamknąć oczy, w duchu podziękować, zapomnieć o ziemi i o życiu, pozwolić temu poczciwemu djabłu, by ją uniósł do niebios — to tylko mogła zrobić. Objaśnienie było rzeczą zbyt długą, podziękowanie — zbyt małą. Milczała więc słodko w poniżającej szczęśliwości.
Pozostało im tyle tylko myśli, ile było potrzeba, by wiedzieć dokąd iść mieli. Bywają pod wodą części gąbki, które pozostają białe. Ebenezer i De-