Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/54

Ta strona została przepisana.

ka.“ To co dziś zowią krynoliną, nazywano wówczas spódniczką. Znaczy to i więcej i raniej niż kobieta.
Dowcipni są ci surowi marynarze normandzkiego archipelagu. Wszyscy prawie umieją czytać i pisać. W niedzielę widzieć można, jak ośmioletni chłopcy, terminujący na statku, siedzą na zwoju lin z książką w ręku. Po wszystkie czasy normandzcy marynarze lubili drwić i zdobywali się na koncepta. Jeden to z nich właśnie, dzielny sternik Queripel, powiedział do hrabiego Montgomery, gdy ten po niefortunnym ciosie zadanym dzidą Henrykowi II, schronił się do Jersey: Łeb szalony rozbił łeb próżny.
Ci kanałowi marynarze są to prawdziwi starożytni Gallowie. A wyspy, dziś tak szybko przetwarzające się w angielskie, długo żyły własnym życiem. Wieśniak z Serk mówił językiem Ludwika XIV.
Przed czterdziestu laty można było jeszcze słyszeć w ustach majtków z Jersey i Aurigny klasyczną żeglarską mowę, jak gdybyś znajdował się pośród marynarzy siedmnastego wieku. Archeolog specjalista mógłby tu studjować starożytny język manewrów i bitw morskich, którym przez trąbę grzmiał Jan Bart, na którego odgłos drżał admirał Hidde. Morski słownik ojców naszych obecnie prawie zupełnie przerobiony, był w użyciu w Guernesey jeszcze w r. 1820. Dziś jestto już język umarły.
Przerobiono także i język sygnałów. Zgasły już owe cztery płomienie: czerwony, biały, niebieski i żółty — i daleko od nich do dzisiejszych ośmnastu flag, wywieszonych po dwie, trzy i cztery, w razie potrzeby prozumienia się, i tworzących siedmdziesiąt tysięcy kombinacji.