Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/64

Ta strona została przepisana.

by. Mieszkał tam z żonę i dzieckiem mieszczanin bandyta, dawny pisarz prokuratora w Chatelet, później prosty złodziej, figurujący następnie w sądzie kryminalnym. Rodzina ta nosiła nazwisko Rontaine. W tej ruderze stały na mahoniowej komodzie dwie filiżanki porcelanowe, malowane; na jednej z nich znajdowały się złotem wypisane wyrazy: „pamiątka przyjaźni”, na drugiej: „dowód szacunku”. Dziecię żyło tam w ciasnej klatce pospołu ze zbrodnią; że zaś rodzice jego liczyli się do rzędu półmieszczan, uczyło się więc czytać i wychowywało się. Matka, łachmanami prawie okryta, zajmowała się machinalnie „edukacją” swego synaczka; uczyła go sylabizować, przerywając sobie to zajęcie dopomaganiem mężowi w jakiej zasadzce, albo puszczaniem się na rozpustę z pierwszym lepszym przechodniem. Przez ten czas „Krzyż Chrystusów” (książka do nabożeństwa), zostawał na stole otwarty w tem samem miejscu, gdzie się przerwało sylabizowanie, a dziecię zostawało samo z sobą przy tej książce.
Ojciec i matka schwytani pewnej nocy na gorącym uczynku, znikli; dziecko znikło także.
W wycieczkach swoich Lethierry spotkał się z takim jak sam, wędrownym awanturnikiem; uratował go z jakiegoś kłopotu, wyświadczył mu przysługę, Sam mu za nią był wdzięczny, upodobał go sobie, zabrał do Guernesey, odkrył w nim zdolność do nadbrzeżnej żeglugi i zrobił go swoim wspólnikiem. Był to mały Rantaine, który już dorósł.
Rantaine, tak, jak Lethierry, miał potężne barki, szeroką między dwuma ramionami przestrzeń do dźwigania ciężarów — i biodra farnezyjskiego Herkulesa. Lethierry i on mieli jednakie ruchy i postawę; tylko Rantaine był trochę słuszniejszy. Patrząc z tyłu