Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/77

Ta strona została przepisana.

portu w Saint-Sampson. Było to jego miasto rodzinne, tu, jak mówił, „spuszczono go na morze”. Takie było źródło jego miejscowej wziętości. Prosty majtek przeszedł już pięć szczeblów guerneseyskiej społecznej drabiny, liczącej wszystkiego tylko sześć szczeblów: był już „mess”, zbliżał się do tytułu „pan”, a kto wie może sięgnie i dalej... Kto wie, czy kiedy nie będziem czytać w kalendarzu guernesey’skim w dziale Gentry and Nobility, niesłychanych i wspaniałych wyrazów: Lethierry esq.
Ale mess Lethierry gardził, a raczej nie znał tego, z czego się rodzi to, co się zwie próżnością. Czuł się pożytecznym i to go radowało. Mniej go obchodziło, że był popularnym — więcej, że był potrzebnym. Jak już powiedzieliśmy wyżej, miał on dwa zamiłowania, a tem samem dwie ambicje: Durandę i Deruchettę.
Bądź co bądź, postawił na loterje morską i wygrał kwinterno. Żeglująca Duranda była tem kwinternem.

VII.
Wspólny ojciec chrzestny i wspólna patronka.

Stworzywszy ów parowiec, Lethierry ochrzcił go imieniem Durandy; my też go tak samo będziemy nazywać. Pozwolicie nam również, że wbrew drukarskim zwyczajom nie będziemy tego wyrazu pismem wyróżniać, stosując się w tem do wyobraźni Lethierry’ego, który miał Durandę prawie za osobę.
Duranda i Deruchetta jest to jedno imię — to drugie w znaczeniu zdrobniałem, jest bardzo używane w zachodniej Francji.