Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/79

Ta strona została przepisana.

zywać Nancy. — Dlaczego nie jakkolwiek inaczej? zapytał.
To niech będzie Maryanna — to piękne imię: stanowczo niechcemy Deruchetty. Lethierry uparł się przy Deruchetcie.
Co do wydania siostrzenicy za mąż, Lethierry miał swoje widzenie rzeczy. Pragnął dla niej męża podobnego do siebie, by umiał dzielnie pracować, żeby ona co najmniej robiła. Lubił czarne ręce u męż, czyzny, ale chciał żeby kobieta miała białe. Żeby oszczędzić pięknych rączek Deruchetty kierował ją na panienkę. Dał jej nauczyciela muzyki, kupił fortepian, nieco książek, tudzież cokolwiek nici i igieł. Deruchetta czytała więcej, niż szyła — a grała więcej, niż czytała; tak chciał Lethierry. Nie żądał od niej nic prócz wdzięku. Wychował ją na kwiatka raczej niż na kobietę. Kto zna marynarzy, ten łatwo to pojmie. Nieokrzesanie lubi wykwintność. By ideał stryja urzeczywistnił się w synowicy, trzeba było żeby była bogatą; tak to rozumiał Lethierry. Nie w innym celu pracowała jego maszyna na morzu. Duranda powinna była wyposażyć Deruchettę.

VIII.
Piosnka Bonny Dundes.

Najpiękniejszy pokój w domu zajmowała Deruchetta; był on o dwóch oknach, meble miał mahoniowe i łóżeczko z firankami w białe i zielone pasy; widok z niego był na ogród i wysokie wzgórze, na którem wznosił się zamek Valle. Po drugiej stronie tegoż wzgórza stał „Dom nawiedzony.”