Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/80

Ta strona została przepisana.

W tym pokoju stał i fortepian Deruchetty, tam były jej nuty. Przy fortepianie śpiewała sobie często ulubioną, melancholijną szkocką piosenkę: Bonny Dundee. W piosence tej jest cały urok wieczoru, a w głosie Deruchetty była świeżość zorzy; słodka, ponętna to była sprzeczność. Mówiono: panna Deruchetta jest przy fortepianie — i przechodzący u stóp wzgórza zatrzymywali się przy ogrodowym płocie, słuchając tego świeżego śpiewu i tej smętnej nuty.
Wesoło uwijała się po domu Deruchetta, roztaczając w nim, jakby ciągłą wiosnę. Piękną była, ale więcej ładną, jak piękną, a więcej wdzięczną, niż ładną. Starym marynarzom, przyjaciołom Lethierry’ego przypominała ona tę księżniczkę z piosenki ulubionej żołnierzom i żeglarzom, księżniczkę tak piękną, „że cały pułk to przyznawał». Mess Lethierry mawiał o Deruchetcie, że „ma warkocz gruby, jak lina.”
Od dziecka była prześliczną. Długo obawiano się o jej nos, ale mała, prawdopodobnie postanowiwszy być ładną, nie pozwoliła na to, by ją nos szpecił; był też ni zbyt długi, ni krótki, i taki, że ślicznie z nim było dziewczynie.
Stryja nie nazywała inaczej, jak ojcem.
Lethierry dozwalał jej niektórych ogrodniczych a nawet gospodarskich zajęć; Deruchetta sama podlewała swe kwiatowe grzędy. Były tam malwy, purpurowe astry, jaskrawe floksy i szkarłatne benedykty; hodowała różowe pelargonje i oxality — umiała korzystać z klimatu wyspy, bardzo sprzyjającego, kwiatom. Miała i ona, jak wszyscy, aloesy w gruncie i co trudniejsza, napaulską potentillę. Jej warzywny ogród był umiejętnie urządzony; po rzodkiewce następował szpinak, a groch po szpinaku; umiała hodować holenderskie kalafiory i bruxelską kapustę, które przesadzała w lipcu; na sierpień miała rzepę, na wrzesień kędzie-