Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/85

Ta strona została przepisana.

widział wydrążony pień drzewa, w którego wnętrzu człowiek mógł ujechać konno sto pięćdziesiąt kroków. W Marokko widział mozabitów i biskrysów, bijących się na żelazne sztaby o to, że tamci ich nazywali kelb, co znaczy pies, a ci tamtych khamsi, co znaczy ludzi piątej sekty. Widział, jak w Chinach porąbali w kawałki morskiego rozbójnika Chanh-thong-quan-larch-Quoizato, że zamordował przełożonego jednej wioski. W Thu-dan-mot widział, jak lew porwał starą kobietę z rynku miejskiego. Był przytem, jak do Saigon przybył z Kantonu wielki wąż na obchód w pagodzie Cholen w czasie uroczystości Quan-nam, bogini żeglarzy. W kraju Moi widział wielkiego Quan-Su. W Rio Janeiro widział, jak brazylijskie damy wtykały sobie wieczorami we włosy małe z gazy kulki, w których znajdowały się piękne fosforyczne muchy, co przystrajało głowę, jakby gwiazdami. W Uruguay walczył z mrówkolwami, a w Paraguay z pająkami, łapiącemi ptaki, porosłemi włosem i wielkiemi, jak głowa dziecka, a których łapy długie były na trzy ćwierci łokcia; pająki te napadają i na ludzi, ciskając w nich swemi włosami wpijającemi się w ciało, jak strzały, z czego ludzie dostają pęcherzy. Przekonał się, że na rzece Arinos, wpadającej do Tokantins, w dziewiczych lasach na południe od Diamantiny, istnieje naród nietoperzy, ludzie, rodzący się białemi włosami i czerwonemi oczami, mieszkający w ciemnych lasach, śpiący we dnie, czuwający w nocy, łowiący ryby, polujący w ciemnościach i widzący najlepiej, kiedy niema księżyca. Koło Beyrutu, w obozie wyprawy, do której należał, gdy skradziono z namiotu deszczomierz, jeden czarownik odziany dwoma, czy trzema pasami skóry, począł tak mocno dzwonić w dzwonek przymocowany do rogu, że aż przybiegła do obozu hyena i odniosła deszczomierz. Ona to właśnie