Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/99

Ta strona została przepisana.

cająca z Bravées mówiła do drugiej: panna Lethierry lubi seakale.
I w ogrodzie swoim zaraz zrobił grzędę na seakale. Jest to rodzaj kapusty szparagowego smaku.
Mur, otaczający ogród Lethierry’ego był bardzo niski i łatwo go było przeskoczyć, ale sama myśl o tem zdawała się przerażającą. Nikt jednak nie wzbraniał, gdy przechodził tamtędy, słyszeć tak, jak wszyscy słyszeli głosy osób rozmawiających w domu lub w ogrodzie. Gilliatt nie słuchał — ale słyszał. Raz usłyszał kłótnię dwóch służących Dulcynei i Gracji; były to proste domowe swary, ale uwięzły mu one w uchu, jak muzyka.
Drugim razem posłyszał głos, zupełnie niepodobny do innych, zdawało mu się, że to głos Deruchetty. — Uciekł.
Słowa głosem owym wymówione, pozostały mu nazawsze w pamięci; powtarzał je sobie co chwila. Były to wyrazy: Dajno mi miotłę.
Stopniowo ośmielał się. Miał nawet odwagę przystanąć. Raz zdarzyło się, że Deruchetta, której niepodobna było dojrzeć ze ścieżki, chociaż okno było otwarte, śpiewała przy fortepianie arję Bonny Dundee. Gilliatt zbladł, jak ściana, ale tyle miał mocy, że słuchał.
Nadeszła wiosna. Uroiło się raz Gilliattowi, że niebo stoi otworem, i że widzi, jak w niem Deruchet ta podlewa sałatę.
VWkrótce nietylko zatrzymywał się na drodze; ale wyrozumiawszy nawyknienia Deruchetty i rozkład czasu, czekał na nią. Ale się pilnował, by go nie spostrzeżono.
Powoli, podczas gdy krzaki okrywały się motyla mi i różami, Gilliatt nieruchomy i milczący po całych godzinach, ukryty za murem. zatrzymując w sobie od-