Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/134

Ta strona została przepisana.

tach. Dziewczyny uliczne uwijały się, sprzedając wodę lawendową, podwiązki i plecionki z włosów i zajmowały się ażyoterstwem; byli ażyoterowie przy ulicy Vivienne, w zabłoconych trzewikach, z włosami zatłuszczonemi, w czapkach kosmatych z lisich ogonów; i wytwornisie z ulicy Valois, w burach połyskujących, z wykłuwaczką w zębach, w kapeluszu, kosmatym na głowie, do których nierządnice mówiły: „ty,
Lud polował na nich, zarówno jak na złodziei, których rojaliści nazywali „obywatelami czynnymi.“ Zresztą nie wiele było kradzieży. Niedostatek srogi, uczciwość stoicka. Hołysze i nędzarze przechodzili z oczyma poważnie spuszczonemi przed wystawami jubilerów w pałacu Egalité. Podczas rewizyi, dokonywanej przez sekcyę Antoniego w domu Beaumarchais’go, kobieta pewna zerwała w ogrodzie kwiatek; lud ją wypoliczkował. Więź drzewa kosztowała czterysta franków srebrem; ludzie piłowali na ulicach własne łóżka na opał; w zimie wodotryski zamarzały. Za jedno przyniesienie wody trzeba było płacić dwadzieścia soldów, to też każdy stał się swoim nosiwodą. Ludwik w złocie wart był trzy tysiące dziewięćset pięćdziesiąt franków. Po całodziennem użyciu fiakra można było słyszeć następującą rozmowę. „Co się należy za jazdę?“ — „Sześć tysięcy liwrów.“ Zieleniarka targowała za dwadzieścia tysięcy franków dziennie. Żebrak mówił: „Przez litość, wspomóżcie mnie! brak mi dwustu trzydziestu liwrów na kupienie trzewików.“ Przy wejściu na mosty widać było olbrzymy rzeźbione i malowane przez Dawida, nazywane obelżywie przez Mercier’a: „Wielkiemi poliszynelami drewnianemi. “ Olbrzymy wyobrażały federalizm i koalicyę zwyciężone. W ludzie nie dostrzegłeś żadnego upadku na duchu. Panowała tylko ponura radość, że się już z feodalizmem skończyło. Ochotnicy napływali, nadstawiając pierś swoją. Przesuwały się chorągwie okręgowe, każda opatrzona