Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/146

Ta strona została przepisana.

Takie to głębokie ojcowstwo duchowe wiązało Cimourdain’a z jego wychowańcem. Rozczulał się na sam widok tego dziecka.
Dodajmy i to: łatwo było zastąpić ojca, bo go dziecię już nie miało, było sierotą; jego ojciec już nie żył, nie żyła jego matka. Nie było komu nad niem czuwać, prócz babki ociemniałej i nieobecnego dziadka stryjecznego. Babka umarła; dziad stryjeczny, naczelnik rodziny, wielki pan, zajmujący się orężem, spełniający urzędy dworskie, uciekał od starego zamczyska rodzinnego, żył w Wersalu, przebywał przy armii, a sierotę zostawiał samego w pustelniczym zamku. Nauczyciel był więc temu chłopięciu wszystkiem, w najobszerniejszem słowa znaczeniu.
Dodajmy i to jeszcze; Cimourdain był przy urodzinach tego dziecka, które wychowywał. Dziecię to, maleńka sierotka, zachorowało ciężko. W tem niebezpieczeństwie śmiertelnem Cimourdain czuwał nad niem dzień i noc; doktór pielęgnuje, ale czuwający nad chorym ocala go, i Cimourdain ocalił dziecię. Wychowaniec jego nietylko wychowanie mu był winien, nietylko naukę, wiedzę, ale nadto zawdzięczał mu przyjście do zdrowia i zdrowie samo; nietylko winien mu był pojęcia, ale i życie. Uwielbiamy zazwyczaj to, co kochamy; Cimourdain uwielbiał to dziecię.
Nastąpiła naturalna w życiu rozłąka. Skończywszy edukacyę dziecka, potem już młodzieńca, Cimourdain musiał się z nim rozłączyć. Z jakiemże okrucieństwem zimnem i bezwiednem odbywają się takie rozłączenia! Jakże spokojnie rodziny oddalają nauczyciela, zostawiającego myśl swoją w dziecku, albo karmicielkę, która mu wnętrzności swoje oddała! Otrzymawszy zapłatę i uwolnienie, zeszedł Cimourdain z wyżyn światowych do poziomego świata; zamknęła się za nim ściana, oddzielająca wielkich od małych. Młody pan, wielki oficer z prawa urodzenia i odrazu kapitanem mianowany, udał się do jakiegoś