materyi. Na tem wszystkiem miał opończę, w której fałdach znać było linię twardą i prostą, zdradzającą sztylet ukryty.
Pierwszy z tych ludzi zwal się Robespier, drugi Danton, trzeci Marat[1]
Byli sami. Przed Dantonem stała szklanka i omszała butelka wina, przypominająca Lutra i jego naczynie z piwem; Marat miał przed sobą filiżankę kawy; Robespier papiery. Obok papierów widać było jeden z tych ciężkich, ołowianych, powyżłabianych w kratkę kałamarzy, jakie dobrze pewnie pamiętają ci, którzy chodzili do szkoły na początku tego wieku. Obok kałamarza leżało pióro, a na papierach potężna pieczęć mosiężna, z wyrytym na nim napisem: „Palloy fecit, “ dokładnie Bastylię przedstawiająca.
Mapa Francyi leżała rozłożona na środku stołu.
Zewnątrz przy drzwiach stał pies czuwający nad Maratem, Wawrzyniec Basse, komisyonier Nr. 18, z ulicy Franciszkańskiej[2], który dnia 13 lipca, zatem w dwa tygodnie po tym 28-m czerwca, miał uderzyć krzesłem w głowę Karolinę Corday, która wówczas jeszcze w Caen przebywała, w niepewności, co przedsięweźmie. Wawrzyniec Basse nosił korekty „Przyjaciela ludu“[3]. Tego samego wieczora wziął go pan z sobą do kawiarni na ulicy Pawiej, żeby pilnował wejścia do izby, w której się zebrali Marat, Danton i Robespier, nie pozwalając wchodzić nikomu, chyba gdyby to był ktoś z Komitetu Ocalenia Publicznego, z Komuny, albo z Biskupstwa.
Robespier nie chciał zamykać drzwi przed Saint--