udzieliłem wam wiadomości z doniesień tego Gelambre’a. Słuchaj, Dantonie, niczem jest wojna zagraniczna, a wojna domowa wszystkiem. Wojna zagraniczna, to jakbyś sobie starł skórę na łokciu; wojna domowa, to jak wrzód pożerający ci wątrobę. Z tego wszystkiego, com przeczytał, to oto wynika. Wandea, dotąd rozproszona pod wieloma naczelnikami, ma się zjednoczyć wkrótce. Będzie miała teraz jednego dowódcę....
— Głównego rozbójnika — mruknął Danton.
— Jest to człowiek — mówił dalej Robespier — który wylądował przy Pontorson dnia 2-go czerwca. Słyszeliście, co on za jeden. A zważcie, że to jego wylądowanie, jak raz zdarza się w chwili aresztowania wysianych reprezentantów, Prieur’a z Côte-d’Or i Romme’a w Bayeux, przez ten zdradziecki okręg Calvados i tego samego dnia 2 czerwca[1].
— I przewiezienia ich do zamku Caen — rzekł Danton.
Robespier ciągnął swoje:
— Streszczam dalej depesze: — Wojna w lasach urządza się na wielką skalę. Równocześnie Anglicy blizcy wylądowania. Wandejczycy i Anglicy, toż to Bretania z Brytanią; Huronowie z Finistere tej samej używają mowy, co Topinambury z Kornwalii[2]. Przedstawiłem wam przejęty list Puisaye’a, który donosi, że „dwadzieścia tysięcy czerwonych mundurów, rozdanych powstańcom, zgromadzi ich pewno sto tysięcy.“ A gdy powstanie chłopskie będzie zupełne, łatwo Anglicy wylądują. Oto plan, rozważcie go według mapy.
— Anglicy mogą wybierać miejsce wylądowania pomiędzy Cancale a Paimpol. Admirał Craig wo-