Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/157

Ta strona została przepisana.

miastach francuskich, które bierze; margraf brandeburski[1] jest dziś wyrocznią dla Europy, zabiera nasze prowincye i Belgię sobie przywłaszczy, zobaczycie! Powiedziałby kto, że pracujemy dla Berlina. Jeśli tak pójdzie dalej, jeśli temu nie zapobiegniemy, to rewolucya francuska obróci się na korzyść Poczdamu; jedynym jej skutkiem będzie powiększenie małego kraiku Fryderyka II-go.
I straszliwy Danton wybuchnął śmiechem.
Śmiech Dantona zbudził uśmiech Marata.
— Każdy z was jeździ na swym koniku; ty, Dantonie, masz Prusy, ty Robespierze Wandeę. I ja też powiem swoje zdanie. Nie widzicie właściwego niebezpieczeństwa, a oto ono: kawiarnie i tym podobne dziury. Kawiarnia Choiseul jest jakobińska, kawiarnia Patui rojalistowska, kawiarnia Rendez-Vous napada na gwardyę narodową, broni jej kawiarnia w rogatce św. Marcina; kawiarnia Regencyi nastaje na Brissota[2], kawiarnia Coratza jest za nim; kawiarnia Prokopa przysięga na Diderota, kawiarnia w Teatrze Francuskim na Voltaire’a; w Rotundzie drą asygnaty, kawiarnie na przedmieściu Saint-Marceau zieją wściekłością, kawiarnia Manouri roztrząsa kwestyę mączną, w kawiarni Foy wrzawa i kłótnie, w Perron szumią szerszenie finansowa. To właśnie jest groźne.
Danton już się nie śmiał. Marat uśmiechał się ciągle. Uśmiech karła, to gorsze niż śmiech olbrzyma.
— Czy ty, Maracie, sobie kpisz? — zagrzmiał Danton.

Marata napadło właściwe mu i znane konwulsyjne drganie nogi.

  1. Król pruski.
  2. Przywódca stronnictwa Żyrondystów, zwanych też Brissotynami. Uległ razem z nimi pod gwałtem „Góry“ i padł ofiarą nienawiści Robespiera.