Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/167

Ta strona została przepisana.

— Tak, jestem nierządnicą; sprzedałem swoje łono, by świat ocalić.
Robespier zaczął przygryzać paznogcie po swojemu. Co do niego, nie umiał ani się śmiać, ani uśmiechać. Brakło mu śmiechu, tej błyskawicy Dantona i uśmiechu tego żądlą Marata.
Danton mówił dalej:
— Jestem jak ocean, mam swój przypływ i odpływ; gdy morze opadnie, widać dno moje, gdy przybiera, widać moje fale.
— Twoją pianę — rzekł Marat.
— Moją burzę! — krzyknął Danton.
Podniósł się Danton i w tej samej chwili wstał i Marat. I on także wybuchnął. Jaszczurka zamieniła się w smoka.
— Ach! — zawołał — nie chcecie mnie słuchać, ani ty, Robespierze, ani ty, Dantonie! A więc zapowiadam wam, że będziecie zgubieni. Wasza polityka uniemożliwia posunięcie się dalej jeszcze; niema dla was wyjścia; to, co robicie, zamyka wam wszystkie wrota, wyjąwszy grobu.
— W tem nasza wielkość — — rzekł Danton.
I wzruszył ramionami.
Marat ciągnął swoje:

— Strzeż się, Dantonie! Vergniaud także ma usta szerokie, grube wargi i brwi gniewne; a Vergniaud taki jest wiotki, jak Mirabeau i jak ty; nie przeszkodziło to 31-mu maja[1]. Ach! ty wzruszasz ramionami. Wzruszanie ramionami pociąga za sobą niekiedy spadnięcie głowy. Mówię ci, Dantonie, że

  1. Rok 1793. W tym dniu pospólstwo paryzkie pod wodzą Henriota napadło Konwencyę, zmusiło ją do zagłosowania uwolnienia Heberta (najnikczemniejszego z demagogów ówczesnych i wydawcę pisma ludowego „Pére Duchesne“) i rozwiązania komisyi „dwunastu.“ ustanowionej przez Żyrondystów dla walczenia z Komuną. — Mirabeau, obrońca konserwatyzmu i królewskości w początkach rewolucyi; Vergniaud przywódca Żyrondystów, należeli do najznakomitszych mówców swego czasu.