Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/169

Ta strona została przepisana.
III.
Fibry głębokie drgają.

Rozmowa umilkła; każdy z tych tytanów zagłębił się w myśl swoją na chwilę.
Lwy czują się zaniepokojone przez hydry. Robespier bardzo był blady, a Danton bardzo czerwony. Oba czuli w sobie drganie. Przygasła płowa źrenica Marata; spokój, nakazujący spokój, wrócił znów na twarz tego człowieka, groźnego groźnym.
Danton czuł się zwyciężony, ale poddać się nie chciał. Zaczął znów:
— Marat mówi bardzo wiele o dyktaturze i o jedności, a ma tylko jedną potęgę: rozprzęgania.
Robespier, otwierając swoje wargi wązkie a zaciśnięte, dodał:
— Co do mnie, jestem tegoż zdania, co Anacharsis Cloots[1], i mówię: ani Roland[2], ani Marat.
— A ja — odpowiedział Marat — mówię: ani Danton, ani Robespier.
Popatrzył na nich bystro i dodał:
— Pozwól, Dantonie, bym ci dał jedną radę. Zakochany jesteś, chcesz się ożenić, bądźże rozumny i nie mieszaj się do polityki.
I cofając się jednym krokiem ku drzwiom, żeby odejść, pozdrowił ich złowróżbnie, mówiąc:

— Żegnam was, panowie.

  1. Baron pruski, naturalizowany we Francyi podczas rewolucyi, marzyciel demagogiczny, miał się za apostoła ludzkości i wierzył w powszechną rzeczpospolitę. Zginął na rusztowaniu razem z Hebertem za sprawą Robespiera.
  2. Roland, naówczas były minister spraw wewnętrznych, uczciwy, zdolny administrator, ale gniewliwy i skłonny do utopij. Żona jego, rzadkiej zdolności kobieta, bardzo wpływała na jego pojęcia i działania. Gdy zginęła mężnie na rusztowaniu, on odebrał sobie życie.