Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/171

Ta strona została przepisana.

cyonistą największym jest jeszcze podziemie, tak, że najśmielsi nawet wstrzymają się, czując pod swemi stopami ten ruch, którym dotąd głowy ich kierowały.
Umieć odróżnić ruch, mający źródło w zazdrosnem współzawodnictwie, od ruchu z zasad powstającego; zwalczać pierwszy, popierać drugi, w tem rewolucyonistów wielkich geniusz i cnota.
Danton spostrzegł, że Marat się zachwiał.
— Ah! obywatel Cimourdain nie będzie zbytecznym — zawołał.
I podał rękę przybyłemu.
Potem rzekł:
— A zatem, przedstawmy położenie obywatelowi Cimourdain. Przybywa bardzo w porę. Ja przedstawiam Górę, Robespier przedstawia Komitet Ocalenia publicznego, Marat Komunę, a Cimourdain Biskupstwo. Niech nas rozsądzi.
— Zgoda — rzekł Cimourdain poważnie i z prostotą. — O co idzie?
— O Wandeę — odpowiedział Robespier.
— Wandea! — rzekł Cimourdain.
I mówił dalej:
— Jest to wielka groźba. Jeśli rewolucya umrze, to umrze przez Wandeę. Jedna Wandea groźniejsza niż dziesięcioro Niemiec. Żeby żyła Francya, Wandeę zabić trzeba.
Te kilka słów pozyskały mu Robespiera.
Jednak Robespier postawił jedno pytanie:
— Czy ty, obywatelu, nie jesteś czasem dawnym księdzem?
Księża mina nie uszła baczności Robespiera. Poznawał zewnątrz siebie to, co miał w sobie.
Cimuordain odpowiedział:
— Tak, obywatelu.
— I cóż to szkodzi? — zawołał Danton. — Kiedy ksiądz się uda, to wart więcej, niż ktoś inny. Danjou jest księdzem, Daunon jest księdzem, Tomasz Lui-