Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/195

Ta strona została przepisana.



CZĘŚĆ DRUGA.

W PARYŻU.
(Ciąg dalszy).
Księga trzecia.
KONWENCYA.

I.
Konwencja.

Zbliżamy się do Konwencyi, najokropniejszego, i może największego, jakie kiedykolwiek było, Zgromadzenia prawodawców. Za jej życia, bo Zgromadzenia takie żyją jak człowiek, nie oceniano należycie jej znaczenia. Okropności Konwencyi zbyt przerażały, by mogły pozwolić na sąd bezstronny. A jednak w tej Konwencyi była pewna wielkość. Wszystko, co wielkie, budzi świętą zgrozę. Łatwo podziwiać miernostki i ładne wzgórza; ale wielkość pełna grozy, wielkość geniuszu czy góry, zgromadzenia czy arcydzieła — przeraża. Wyniosłe wyżyny zdają się być przesadą. Wdzierać się na nie, nuży. Zadyszysz