Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/198

Ta strona została przepisana.
III.

Opowiedzmyż, jaką była sala posiedzeń. W tem strasznem miejscu wszystko zajmuje i zaciekawia.
Gdyś wchodził, najprzód wpadał ci w oczy wielki posąg Wolności, umieszczony między dwoma oknami szerokiemi.
Czterdzieści dwa metry długości, dziesięć metrów szerokości, a jedenaście metrów wysokości — takie miała rozmiary sala, która poprzednio była teatrem króla, a potem stała się teatrem rewolucyi. Wytworna, wspaniała sala, zbudowana przez Vigaraniego dla dworaków, zniknęła pod grubą robotą ciesielską, która w r. 93 miała dźwigać ciężar ludu. Wiązanie to, na którem wznosiły się trybuny publiczne, miało — rzecz godna zaznaczenia — za jedyną swoją podporę słup. Słup ten był z jednej sztuki i miał dziesięć metrów obwodu. Mało karyatyd pracowało tak ciężko, jak ten słup, który przez lat kilka dźwigał ciężkie brzemię rewolucyi. Okrzyki, zapał, obelgi, wrzawę, zgiełk, niezmierny odmęt szaleństw i rokoszów — wszystko to dźwigał i nie ugiął się. Po Konwencyi dźwigał jeszcze radę Starszych. Dopiero go zluzował 18-ty brumaire’a[1].
Wówczas Pecier zamiast słupa drewnianego postawił kolumny marmurowe, które jednak krócej trwały.

Osolliwy mają niekiedy ideał architekci. Dla budowniczego przy ulicy Rivoli ideałem była linia, po której bieży kula armatnia; dla budowniczego z Karlsruhe ideałem był wachlarz; olbrzymia zaś szuflada komody była, jak się zdaje, ideałem architekta,

  1. Zamach stanu d. 9 i 10 listopada r., dokonany przez Bonapartego, przybyłego niespodziewanie z Egiptu — początek Konsulatu.