Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/214

Ta strona została przepisana.

Guyardin. Wskazywano sobie miejsca zajęte przez pobłażliwych, którzy z różnych powodów głosowali za więzieniem lub wygnaniem, jak: Gentil, Bancal, Albouys, Ziangiacomi, Chaillon.
Ci ludzie burz i ognia gardzili i szafowali śmiercią. Była ona ich żywiołem i obojętnie, niemal wesoło wysyłając drugich na rusztowanie, sami kładli swe głowy pod nóż gilotyny. Ta sama obojętność na trybunach. Kiedy krwawe wyroki, jedne po drugich, jak pioruny padały z tamtych ust burzliwych, na trybunach kobiety wygorsowane i wystrojone liczyły głosy, trzymając w ręku listę reprezentantów i — znaczyły je szpilkami. Kędy weszła tragedya, tam zgroza i litość pozostają za drzwiami.
Widzowie posiedzenia z dnia tego opowiadali innym, jak Kersaint i Roland podali się do dymisyi; jak Duchatel, deputowany z Sèvres, kazawszy się przynieść z łóżkiem na Zgromadzenie głosował przeciw karze śmierci, chociaż sam umierał niemal, z czego śmiał się Marat. Szukano wzrokiem owego deputowanego, zapomnianego już przez historyę, który po tem trzydziesto-siedmiogodzinnem posiedzeniu, upadając ze znużenia i senności, rozbudzony przez woźnego, gdy nadeszła na niego kolej głosowania, otworzył na pół oczy, zawołał: śmierć — i znów zasnął.
Krótko żyli ci straszni szafarze śmierci. W dniu katastrofy 21 stycznia Robespier miał już tylko ośmnaście miesięcy do życia, Danton tylko piętnaście, Vergniaud. tylko dziewięć, Marat tylko pięć miesięcy i trzy tygodnie, a Lapelletier Saint-Fargeau tylko dzień jeden. Krótkie a straszliwe tchnienie ust ludzkich!