skajmy na czasie“; Dubois-Crancé, do którego ucha zwykł był szeptać Marat; margrabia Chateauneuf, Laclos, Herault de Sechelles, który cofał się przed Henriotem, wołając: „Kanonierzy, do armat!“; Julien, który porównywał Górę do Termopylów; Gamon, co chciał, żeby jedną trybunę publiczną przeznaczono wyłącznie dla kobiet; Laloy, co w imieniu Zgromadzenia uczcił biskupa Gobel, który przybył do Konwencyi złożyć mitrę, a wdziać czapkę czerwoną; Lecomte, co przy tej sposobności zawołał: „Jak widzę, każdy dziś wypiera się charakteru kapłańskiego;“ Ferraud, przed którego ściętą głową skłonił się Boissy d’Anglas, zostawiając w historyi to pytanie: czy Boissy d’Anglas uczcił głowę, to jest ofiarę lub też dzidę, to jest morderców? dwaj bracia Duprat, jeden Góral, drugi Żyrondysta, którzy się nienawidzili podobnie jak bracia Chénier.
Z trybuny tej Konwencyi padają słówka tajemnicze, które niekiedy bez wiedzy mówcy, zdają się być wyrokami przeznaczenia i wskutek których czyny materyalne zdają się nabierać nagle jakiejś goryczy i roznamiętnienia, jakby się gniewały na usłyszane słowa. To, co się dzieje, zdaje się złościć na to, co się mówi; katastrofy wpadają wściekłe i jakby do ostateczności przywiedzione słowami ludzi. Zupełnie tak samo jeden odgłos w górach wystarcza do oberwania lawiny; jedno słówko pośpieszne sprawia straszne zburzenie. Gdyby nie mówiono, nie byłoby tego nieszczęścia. Rzekłbyś niekiedy, że wypadki są zapalczywe i gniewne.
W ten to sposób, wskutek źle zrozumianego słowa mówcy, spadła z rusztowania głowa królewnej Elżbiety[1].
- ↑ Mężnej i pełnej poświęcenia siostry króla Ludwika XVI-go, którego nie opuszczała w chwilach najniebezpieczniejszych. Zginęła na rusztowaniu w 30-ym roku życia.