wnątrz niemniej zaludniona, nazywała się Placem Królewskim.
Życie to podziemne istniało w Bretanii od niepamiętnych wieków. Po wszystkie czasy człowiek uchodził przed człowiekiem. Ztąd owe jamy gadów, wyryte pod drzewami. Sięgały one jeszcze epoki druidów, a niektóre z tych pieczar były tak dawne, jak dolmeny[1]. Poczwary legendowe i historyczne potwory, wszystko to przeszło po tym ponurym kraju: Teutatès, Cezar, Hoël, Neomon, Geoffroy angielski, Allan Żelazna Rękawica, Piotr Mauclerc, dom francuski de Blois, dom angielski Monfortów, królowie i książęta, dziewięciu baronów Bretanii, sędziowie Wielkich-Dni[2], hrabiowie z Nantes, wiodący spory z hrabiami z Rennes, przewodnicy po drogach, opryszki bandy żołnierstwa, René II, wicehrabia de Rohan, rządcy królewscy, „dobry książę de Chaulnes“, który wieszał chłopów pod oknami pani de Sevigné, rzezie pańskie w piętnastym wieku, w szesnastym i siedemnastym wojny religijne, w ośmnastym trzydzieści tysięcy psów, ułożonych do polowania na ludzi. Ludowi tak strasznie traktowanemu pozostawało tylko zniknąć. Troglodyci (mieszkańcy grot i podziemi), uchodząc przed Celtami, Celtowie, uchodząc przed Rzymianami, Bretonowie, uchodząc przed Normandami, hugonoci, uchodząc przed katolikami, przemytnicy, uchodząc przed strażnikami, wszyscy z kolei chronili się najprzód po puszczach, a potem pod ziemią. Tak się ratują zwierzęta. Do tego to tyrania doprowadza narody. Od dwóch tysięcy lat despotyzm wszelkiego rodzaju: podbój, feodalizm, fanatyzm, fiskalność, osaczał tę Bretanię nieszczęsną