Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/235

Ta strona została przepisana.
III.
Wspólnictwo ludzi i lasów.

Tragiczne puszcze bretońskie podjęły dawną swą rolę i stały się służebnikami i wspólnikami tego powstania, podobnie jak wszystkich poprzednich.
Podziemie takiej puszczy podobne było do skały przez polipy utwrorzonej, poprzebijanej i powierconej, według planu niewiadomego, we wszystkich kierunkach, przekopami, celkami i galeryami. Każda z takich ciemnych celek mogła pomieścić pięciu do sześciu ludzi. Co prawda, trudno tam było oddychać. Są pewne, zadziwiające cyfry, dające wyobrażenie o potężnej organizacyi tego szerokiego buntu chłopów. W Ille-et-Vilaine, w lesie Pertre, schronieniu księcia Talmont, nie słyszano ludzkiego oddechu, nie dojrzano śladu człowieka, a było w nim dziesięć tysięcy ludzi z Focardem; w Morbihan, w lesie Meulac, nie widziano żywej duszy, a było tam ośm tysięcy. A przecież oba te lasy, Pertre i Meu’ac, nie liczą się do wielkich puszcz bretońskich. Przejście przez nie było straszliwe. Zdradzieckie zarośla, pełne zbrojnych ludzi, przycupniętych w pewnego rodzaju podziemnym labiryncie, były niby ogromne ukryte