ale wyższym jeszcze. Był zarazem śmielszym i rozważniejszym. Prawdziwi starzy bohaterowie chłodniejsi są niż młodzi, bo dalsi są od jutrzenki życia; są śmielsi, bo bliżsi grobu. Tak mało mają już do stracenia! Obroty Lantenaca były tak zuchwałe i jednocześnie rozumne. Wogóle jednak i zawsze prawie w tych upartych zapasach starego z młodym, Gauvain brał górę. Było to szczęście raczej, niż co innego. Wszystkie powodzenia, nawet powodzenia straszliwe, są udziałem młodości. Zwycięztwo jest trochę zalotnicą.
Lantenac rozjątrzony był na Gauvaina; najprzód dlatego, że Gauvain go bił, a powtóre, że był jego krewnym. Co mu przyszło do głowy być Jakobinem? ten Gauvain, ten smarkacz, jego spadkobierca, bo margrabia nie miał dzieci, syn siostrzeńca, prawie wnuk! — „Ach! — mówił ten prawie dziadek — niechno go tylko pochwycę, zabiję jak psa.“
Zresztą Rzeczpospolita miała słuszność niepokoić się tym margrabią Lantenac’em. Zaledwie wylądował, już wszystko przed nim drżało. Nazwisko jego biegło wśród powstania wandejskiego jak sznur prochu i Lantenac stał się natychmiast ogniskiem. W rokoszu tego rodzaju, w którym wszyscy wzajem sobie zazdroszczą, a każdy ma swój własny krzak lub parów, nadchodzi ktoś wyższy i zgromadza rozproszonych wodzów, równych między sobą.
Prawie wszyscy leśni dowódcy przyłączyli się do Lantenaca i zblizka, czy zdaleka, byli mu posłuszni. Jeden go opuścił: ten mianowicie, który najpierwszy z nim się połączył, Gavard. Dlaczego? bo był to człowiek zaufania. Gavard znał wszystkie tajemnice i przejął wszystkie plany dawnego systematu wojny domowej, które Lantenac usunął i zmienił. Nie odziedzicza się człowieka zaufania. Lantenac nie mógł obuć trzewika pana de la Rouarie. Gavard przyłączył się do Bonchampa.
Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/258
Ta strona została przepisana.