Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/268

Ta strona została przepisana.

oszańcowali, przypierał do labiryntu uliczek ciasnych i krętych.
Zwrócił się ku swemu adjutantowi, walecznemu kapitanowi Guéchamp, który się później wsławił oczyszczeniem lasu Concise, będącego miejscem urodzenia Jana Chouan’a, i zatamowaniem buntownikom drogi do stawu de la Chaine, co im nie dozwoliło zdobyć Bourgneuf.
— Guéchamp — rzekł do niego — oddaję ci dowództwo. Utrzymuj ogień, jak będziesz mógł. Podziuraw barykadę strzałami armatniemi. Zatrudniaj ich ile możesz.
— Rozumiem — odparł Guéchamp.
— Zgromadź całą kolumnę z nabitą bronią i miej ich w pogotowiu do ataku.
Dodał kilka słów na ucho Guéchamp’owi.
— To się rozumie — rzekł Guéchamp.
Gauvain mówił dalej:
— Czy z doboszy nie brak żadnego?
— Są wszyscy.
— Mamy ich dziewięciu. Zatrzymaj dwóch, a daj mi siedmiu.
Siedmiu doboszów stanęło w milczeniu rzędem przed Gauvain’era.
Wtedy Gauvain zawołał:
— Do mnie! batalion Czerwonej Czapki!
Dwunastu żołnierzy, z których jeden sierżant, wyszło z kolumny.
— Cały batalion niech wystąpi.
— Jest cały — odpowiedział sierżant.
— Dwunastu was tylko!
— Zostało nas dwunastu.
— Dobrze — rzekł Gauvain.
Sierżantem był dobry i dzielny szeregowiec Radoub, który w imię batalionu przybrał troje dzieci znalezionych w lesie Saudraie.
Czytelnik przypomina sobie, że tylko pół bata-