Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/272

Ta strona została przepisana.
IV.
Po raz drugi.

Zwycięztwo było zupełne.
Gauvain zwrócił się ku żołnierzom batalionu Czerwonej Czapki i rzekł do nich:
— Jest was dwunastu, aleście warci tysiąca.
Słowo dowódcy było w owym czasie krzyżem honorowym.
Guéchamp, wysłany przez Gauvain’a za miasto, ścigał uciekających i wielu z nich ujął.
Zapalono pochodnie i przetrząsano miasto.
Wszystko, co nie mogło uciec, poddało się. Wielką ulicę oświetlono kagańcami; zasłana była trupami i rannymi. Koniec bitwy zawsze wywalczać trzeba; kilka gromadek zrozpaczonych opierało się jeszcze tu i owdzie; otoczono je i złożyły broń.
Gauvain dostrzegł w szalonym odmęcie ucieczki człowieka odważnego, rodzaj fauna zwinnego i silnego, który zasłaniał odwrót innych, ale sam nie uciekał. Chłop ten po mistrzowsku używał karabina, strzelając z lufy, łomocząc kolbą, tak, że ją aż roztrzaskał; w tej chwili miał pistolet w jednej ręce, szablę w drugiej. Nikt nie śmiał zbliżyć się do nie-