Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/282

Ta strona została przepisana.

mnóstwo pytań, ale nie umiał na nie odpowiedzieć. Ludzie miejscowi, u których dowiadywał się, kiwali tylko głowami. Pan de Lantenac był człowiekiem, o którym niechętnie mówiono.
Niechętnie mówiono o Lantenacu i niechętnie mówiono z Tellmarchem. Wieśniacy mają swój własny rodzaj podejrzenia. Nie lubili Tellmarcha. Niepokoił ich ten żebrak Tellmarch. Dlaczego on tak zawsze w niebo patrzył? co robił i o czem myślał przez długie godziny spędzane nieruchomie? Wszak było to dziwne. W tym kraju rozgorzałym wojną i pożogą, gdzie ludzie jedno tylko mieli zajęcie: spustoszenie; jedną pracę: rzeź; gdzie na wyścigi palono domy, mordowano rodziny, rozbijano posterunki, rabowano wsie; gdzie myślano tylko o tem, jak urządzić zasadzkę, wciągnąć się wzajemnie w sidła i tępić wspólnie; ten pustelnik, zagrzebany w przyrodzie, zatopiony w niezmierzonym spokoju wszechrzeczy, zbierający zioła i rośliny, zajęty jedynie kwiatami, ptakami i gwiazdami, był widocznie niebezpiecznym. Oczywiście nie był przy zdrowych zmysłach; nie zaczajał się za żadnym krzakiem, nie strzelał do nikogo. Ztąd pewna obawa, którą wzbudzał naokoło siebie.
— To waryat — mówili przechodnie.
Tellmarch był więcej niż odosobnionym; był to człowiek, którego unikano.
Nie zadawano mu wcale pytań i nie dawano mu żadnych odpowiedzi. Nie mógł więc dowiedzieć się tyle, ileby chciał. Wojna rozlała się gdzieindziej; bito się w innej stronie. Margrabia de Lantenac znikł z widnokręgu, a umysł Tellmarcha w takim był stanie, że spostrzegłby wojnę chyba wtedy dopiero, gdyby i jemu dokuczyła.
Po tych słowach: „moje dzieci“ Tellmarch przestał się uśmiechać, a matka zaczęła myśleć. Co działo się w jej duszy? Była jakby na dnie przepaści,.