W podziemia było więzienie. Każda wieża miała taki swój loch. Jak wiele lochów karnych z owych czasów, tak i ten miał dwa piętra. Pierwsze piętro, do którego wchodziło się przez ową furtę, stanowiła komnata sklepiona, dość obszerna, mająca ten sam poziom, co i dolna sala. Na ścianach tej komnaty widać było dwie brózdy równoległe i pionowe, idące od jednej ściany do drugiej przez szerokie sklepienie, w którem głęboko się zaryły na podobieństwo kolei od kół. Były to istotnie koleje; brózdy wyżłobiły się od dwóch kół. Niegdyś, w czasach feodalnych, w tej właśnie komnacie odbywało się ćwiertowanie sposobem mniej hałaśliwym niż czterema końmi. Były tam dwa koła tak silne i tak wielkie, że dotykały murów i sklepienia. Do każdego z tych kół przywiązywano rękę i nogę skazanego, potem obracano oba koła w strony przeciwne, co rozszarpywało człowieka. Potrzebny był do tego wysiłek; ztąd brózdy wyżłobione w kamieniu, do którego dotykały się koła. Dziś jeszcze w Vianden można widzieć podobną komnatę.
Pod tą komnatą była druga, właściwy loch. Nie wchodziło się do niej drzwiami, ale przez otwór.
Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/302
Ta strona została przepisana.
III.
Podziemie.