Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/31

Ta strona została przepisana.

bach wojna domowa od listopada 1792 r. zapoczątkowała swoje zbrodnie; Mousqueten, kuternoga, najokrutniej wyszedł z tych gąszczów złowrogich; na wieść o mnóstwie morderstw, jakie tu spełniono, włosy stawały dębem. Niema miejsca okropniejszego. Żołnierze ostrożnie zapuszczali się w głąb. Wszędzie było pełno kwiatów, dokoła drgała ściana gałęzi, od liści których wiał chłód rozkoszny; tu i owdzie promienie słońca przedzierały się przez zielone mroki; na ziemi mieczyki, kosaćce wodne, powoje, przylaszczki, tak piękne kwiatki, zwiastujące pogodę, szafrany wiosenne, haftowały i bramowały ciemne tło kobierca roślinnego, po którym snuły się mchy przeróżnych kształtów, to podobne do gąsienic, to znów podobne do gwiazd. Żołnierze postępowali krok za krokiem w milczeniu, odchylając lekko gałązki krzaków. Ptaszki świergotały ponad bagnetami.
Las Saudraie był jednym z owych, w którym niegdyś w czasach spokojnych hukano, co oznacza łowy nocne na ptaki; teraz urządzano tu łowy na ludzi.
Poręba składała się z samych brzóz, buków i dębów; grunt płaski, mech i trawa gęsta, tłumiły szelest kroków ludzkich, nigdzie ścieżki, albo raczej wszędzie ścieżki, które ginęły nagle; ostrokrzewy, tarnina i paproć, żywopłoty widłaków i cierni, niepodobna dojrzeć człowieka o dziesięć kroków. Chwilami widać było wśród gałęzi czaplę lub łyskę, co znamionowało blizkie sąsiedztwo trzęsawisk.
Żołnierze szli wciąż. Szli na chybi trafi, zaniepokojeni, obawiając się, że znajdą to, czego szukali.
Kiedy niekiedy spotykali ślady obozowisk, miejsca wypalone, trawy zdeptane, tyki na krzyż zatknięte, gałęzie zakrwawione. Tu gotowano zupę, tam odprawiano mszę, owdzie opatrywano rannych. Ci jednak, co zostawili tu ślady, już zniknęli. Gdzie teraz byli? może bardzo daleko. A może czyhali