Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/315

Ta strona została przepisana.

chane przesilenie! Wojna ustawała w jednym punkcie po to tylko, aby się zacząć w drugim. „Nigdzie łaski!“ „nigdzie niewolników“ — był to okrzyk stron obojga. Historya pełna była straszliwych cieni.
W owym miesiącu sierpniu wieża la Tourgue była oblężona.
Pewnego wieczora, podczas gdy gwiazdy ukazywać się zaczęły w ciszy zmroku kanikularnego, gdy ani jeden listek nie drgał w lesie, ani jedna trawka nie drżała na równinie, wpośród milczenia nocy zapadającej, ozwał się odgłos ligawki. Odgłos ten wyszedł ze szczytu wieży.
Na ten odgłos trąby wieśniaczej odpowiedział odgłos trąbki wojskowej z dołu.
Na szczycie wieży stał człowiek zbrojny; na dole w cieniu stał obóz.
Wokoło wieży Gauvain odróżnić można było snujące się mrowie postaci czarnych. Było to obozowisko. Tu i owdzie zaczynano rozpalać ognie pod drzewami lasu i między krzakami na płaskowzgórzu; tu i owdzie światełka przebijały ciemność, jak gdyby ziemia zapragnęła ozdobić się gwiazdami równocześnie z niebem. Smutne to są te gwiazdy wojenne! Od strony płaskowzgórza rozciągał się obóz aż do równiny, a od strony lasu zagłębiał się aż w krzaki. Blokowano wieżę.
Rozległość obozowiska oblegających wskazywała, że oddział oblegających był liczny.
Obóz zblizka otaczał fortecę; od strony wieży podbiegał aż do skały, na której stała, a od strony mostu aż do parowu.
Drugi odgłos ligawki dał się słyszeć, a po nim znów odgłos trąbki.