Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/321

Ta strona została przepisana.
XI.
Straszliwe, jakby z dawnych czasów.

Istotnie, nieubłagany głos był głosem Cimourdain’a, głos młodszy i mniej stanowczy był Gauvain’a głosem.
Margrabia Lantenac nie omylił się, poznając księdza Cimourdain’a.
Wiadomo, że w tym kraju, w ciągu niewielu tygodni zakrwawionych wojną domową, Cimourdain stał się rozgłośnym; a nie było znakomitości równie żałobnie rozsławionej. Mówiono: Marat w Paryżu, Châlier w Lyonie, Cimourdain w Wandei. Okrywano teraz sromotą Cimourdain’a, równą szacunkowi, jaki miano dla niego dawniej; było to skutkiem jego odstępstwa. Brzydzono się nim. Być surowym, jest to nie mieć miru u ludzi; potępia go, kto patrzy na jego czyny; przebaczyłby mu może, gdyby ujrzał jego sumienie. Lykurg niewyjaśniony, zdaje się być Tyberyuszem. Jakkolwiekbądź dwaj ludzie: margrabia Lantenac i ksiądz Cimourdain, zarówno byli nienawidzeni, przekleństwa rzucane na Cimourdain’a przez rojalistów, równoważyły się ze złorzeczeniami republikanów dla Lantenac’a. Każdy z tych dwóch ludzi był potworem dla przeciwnego obozu. Wywołało to szczególny skutek: kiedy Prieur z Marny nało-