Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/324

Ta strona została przepisana.

niekiedy. Gauvain czuł się wzruszony wobec starożytnego domu rodzinnego. Dlatego oszczędzał mostu; poprzestał na urządzeniu się tak, aby ucieczka i wszelkie tam tędy wyjście stało się niemożliwe, aby baterya czuwała nad mostem; do ataku zaś wybrał przeciwną zamku stronę. Ztąd mina i wyłom u stóp wieży.
Cimourdain zezwalał na to, ale sobie to wyrzucał; jego surowość marszczyła brwi wobec tych staroświeczczyzn gotyckich, a nie chciał być pobłażliwszym dla budynków niż dla ludzi. Oszczędzanie zamku było początkiem łaskawości, a właśnie łaskawość stanowiła słabą stronę Gauvain’a. Cimourdain, jak wiadomo, pilnował go i powstrzymywał go na tej szkodliwej podług niego pochyłości. A jednak i on sam czegoś się wstydził przed samym sobą i nie bez wzruszenia tajemnego ujrzał znów zamek Tourgue, rozczulenie go ogarniało wobec tego zacisza, zawierającego pierwsze książki, na których uczył czytać Gauvain’a. Był dawniej proboszczem sąsiedniej wioski Parigné; on, Cimourdain, zamieszkiwał niegdyś najwyższe piętro zameczku mostowego; w bibliotece tam będącej uczył małego Gauvain’a poznawać litery, trzymając go na swych kolanach; w obrębie tych starych czterech murów widział swego wychowańca ukochanego, syna swej duszy, rosnącego ciałem i umysłem. Miałże teraz zdruzgotać i w zgliszcze zamienić tę bibliotekę, tę wieżę, te mury, wypełnione jego błogosławieństwem dla dziecka? Ułaskawiał je. Nie bez zgryzoty.
Pozwolił Gauvain’owi rozpocząć oblężenie od przeciwnej strony. Zamek Tourgue miał swą dziką stronę, wieżę, i stronę cywilizowaną, bibliotekę. Cimourdain zgodził się na zrobienie wyłomu w dzikiej stronie zamku.
Zresztą, stary ten budynek, atakowany przez jednego z Gauvain’ów, broniony przez Gauvain’a dru-