— Poślę umyślnego do Javené, konno dla pośpiechu; poniesie rozkaz do rekwizycyi. Stojący tam oddział jazdy da eskortę; drabina może tu być jutro przed zachodem słońca.
— To dobrze, będzie na czas — rzekł Gauvain; — tylko się pośpiesz.
W dziesięć minut potem Guéchamp powrócił i rzekł do Gauvain’a.
— Panie komendancie, umyślny już wyprawiony do Javené.
Gauvain wszedł na płaskowzgórze i długo tam pozostał, przypatrując się mostowi, rzuconemu przez parów. Zębato wystający mur zameczka, nie mającego innego otworu, krom nizkiego wyjścia ze zwiedzionego obecnie mostu, wznosił się nawprost urwistej pochyłej ściany parowu. Żeby z płaskowzgórza dostać się do stóp filarów, most podtrzymujących, trzeba było zejść po tej urwistości, od krzaka do krzaka, co nie było niepodobnem.
Ale dostawszy się tam, napastnik byłby wystawiony narażenie go ze wszystkich trzech pięter. Gauvain przekonał się najzupełniej, że w obecnem położeniu stron obojga, oblegającej i obleganej, prawdziwy atak będzie przez wyłom w wieży.
Przedsięwziął wszelkie środki, aby nikt umknąć nie zdołał; dopełnił ścisłego opasania twierdzy; ogniwa straży pozbliżał tak, że nic się między niemi przemknąć nie mogło. Osaczenie forteczki rozdzielił Gauvain między siebie i Cimourdaina; Gauvain zachował sobie stronę od lasu, a Cimourdain’owi oddał stronę od płaskowzgórza. Umówiono się, aby Cimourdain z zapalonemi w bateryi lontami czuwał nad mostem i parowem, podczas kiedy Gauvain z pomocą Guéchamp’a przewodniczyć będzie szturmowi przez wyłom.
Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/328
Ta strona została przepisana.