Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/347

Ta strona została przepisana.

zgłosek, a jest język. Szemrzenie to bierze swój początek z nieba i nie kończy się na ziemi; pochodzi z czasu, poprzedzającego urodziny i ciągnie się nieprzerwanie. Gaworzenie to składa się z tego, co dziecię mówiło, będąc jeszcze aniołem, i co mówić będzie, gdy człowiekiem zostanie; kolebka ma swoje wczoraj, tak samo jak grób ma swoje jutro. To jutro i to wczoraj zawierają w owem bezwiednem szczebiotaniu dwojakie nieznane; i nic tak nie przekonywa o Bogu, wieczności, odpowiedzialności, o dwoistości przeznaczenia, jak ten cień groźny w tej duszy różanej.
Nie zasmucało Jurci to, co wyjąkiwała, bo cała jej śliczna twarzyczka jednym była uśmiechem. Uśmiechały się jej usta, uśmiechały się jej oczy, uśmiechały się dołki jej policzków. Z uśmiechu tego wywiązywało się tajemnicze zgodzenie się na poranek. Dusza ufa promieniowi. Niebo było błękitne, ciepło było i pięknie. Wątła istotka, o niczem nie wiedząc, nic nie pojmując, nic nie znając, tonęła miękko w marzeniu bezwiednem; bezpieczna się czuła w tej naturze, wobec tych drzew uczciwych, tej szczerej zieloności, sielskości czystej i spokojnej, tego gniazdek odgłosu, szmeru źródeł, muszek, liści i tej niezmiernej niewinności słońca, jaśniejącej nad tem wszystkiem.
Po Jurci rozbudził się pierwszy Janek, najstarszy, duży, bo miał przecie już przeszło cztery lata. Wstał jak długi; po męzku przekroczył brzeg swego łóżeczka, spostrzegł swoją miseczkę, uznał ją za coś zupełnie naturalnego, siadł na ziemi i zaczął sprzątać swoją zupę.
Gruchanie Jurci nie rozbudziło grubego Alana; ale na odgłos, jaki wydawało dotykanie łyżką miseczki, przewrócił się nagle na drugi bok i otworzył oczy. Ten Gruby Alan miał już trzy lata. Spostrzegł swoją miseczkę. Dosyć mu było wyciągnąć tylko rękę po nią; wziął ją więc, nie schodząc z po-