I po chwili dodała:
— Nie mam już mleka.
— Damy im jeść — zawołał sierżant — i tobie także. Nie o to jednak chodzi. Powiedz nam, jakie są twoje opinie polityczne?
Kobieta spojrzała na sierżanta i nie odpowiedziała.
— Czy słyszysz, o co się pytam? Kobieta wyjąkała:
— Oddano mnie do klasztoru bardzo młodą, ale wyszłam za mąż, nie jestem zakonnicą. Panny w klasztorze nauczyły mnie mówić po francusku. Później podpalono naszą wieś. Uciekaliśmy tak prędko, że nie miałam czasu włożyć trzewików.
— A ja się pytam, jakie są twoje opinie polityczne?
— Nie wiem, co to jest.
— Bo to, widzisz, bywają kobiety szpiegi, a takim się w łeb strzela. No, gadaj. Nie jesteś cyganką, ani włóczęgą? Gdzie twoja ojczyzna?
Kobieta wciąż patrzyła na mego, jakby nie rozumiała. Sierżant powtórzył:
— Twoja ojczyzna?
— Nie wiem — rzekła.
— Jakto nie wiesz, gdzie jest twój kraj rodzinny?
— A! mój kraj. Prawda
— No, gdzież jest twój kraj?
Kobieta odpowiedziała.
— Jestem z folwarku Siscoignard, z parafii Aze.
Z kolei sierżant osłupiał. Przez chwilę milczał zamyślony, potem zapytał:
— Jak powiadasz?
— Siscoingnard.
— Ależ to nie ojczyzna.
— To mój kraj.
I po chwili namysłu kobieta dodała:
Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/35
Ta strona została przepisana.