Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/363

Ta strona została przepisana.



Księga czwarta.
MATKA.

I.
Śmierć przechodzi.

Tego wieczora, matka, którą widziano idącą prawie na chybi-trafi, szła bez przerwy dzień cały. Była to zresztą jej codzienna historya; iść przed siebie i nigdy się nie zatrzymywać. Albowiem jej drzemki ze znużenia w pierwszym lepszym kącie nie były spoczynkiem, podobnie jak to, co tu i owdzie zjadła, jak ptaszę trafiające na ziarno, nie b}do pożywieniem. Jadła i spała tyle tylko, ile nieodzownie było potrzebnem, żeby nie padła martwa z wycieńczenia.
Poprzednią noc przepędziła w opuszczonej stodole. Wojny domowe robią wszędy pustki; na polu samotnem znalazła cztery ściany, drzwi otwarte, pęczek słomy pod resztkami dachu i zasnęła na tej słomie i pod tym dachem, słysząc pod słomą prześlizgujące się szczury i przez dach widząc wschodzące gwiazdy. Tak przespała kilka godzin; potem obudziła się wśród nocy i szła dalej, żeby zrobić jaknajwięcej drogi przed nastaniem spieki południowej.