Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/369

Ta strona została przepisana.

— Guinoiseau, to ten sam, co Jasnowłosy, a Chatenay jest z Saint-Ouen.
„...Hoisnard, rozbójnik“ — czytał woźny.
A w tłumie wyszeptano:
— Dziedzic z Ruille.
— Tak, to Złoty Konar.
— Jego brat zginął przy szturmie do Pontorson.
— A tak, Hoisnard-Ceglarz.
— Śliczny dwudziestoletni panicz.
— Uwaga! — krzyknął woźny. Czytam koniec listy:
„...Winnica, rozbójnik. — Kobza, rozbójnik. Rębacz, rozbójnik. — Romansik, rozbójnik...“
Jeden wyrostek trącił w łokieć stojącą obok dziewczynę. Dziewczę uśmiechnęło się.
Woźny czytał:
„...Śpiewaczek, rozbójnik. — Kot, rozbójnik...“
Jeden wieśniak objaśnił:
— Nazywa się Mulard.
„...Tabouze, rozbójnik.
— To Młot — objaśnił chłop.
— Jest ich dwóch — dodała jedna kobieta.
— A oba zuchy — mruknął wyrostek.
Woźny potrząsnął afiszem, a dobosz zabębnił.
Woźny tak dalej czytał:
„...Wyżej wymienieni, gdziekolwiek ujęci zostaną, po sprawdzeniu tożsamości osoby, będą natychmiast ukarani śmiercią.“
Zrobiło się poruszenie.
Woźny czytał jeszcze:
„...Ktokolwiek da im schronienie lub pomoże im do ucieczki, będzie stawiony przed sądem wojennym i ukarany zostanie śmiercią. Podpisano...“
Nastało głębokie milczenie. „...Podpisano: delegowany Komitetu ocalenia publicznego, CIMOURDAIN.“
— Ksiądz — rzekł jeden chłop.