Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/375

Ta strona została przepisana.

— A te, to dwie dziewczynki i jeden chłopiec. I widząc, że patrzyły na jej placek, dała im go. I weszła w głąb lasu.


IV.
Omyłka.

Tymczasem, w tym samym dniu przed świtem, w ciemnościach niewyraźnych lasu, działy się takie rzeczy na drodze z Javené do Lecousse:
W Bocagè każda droga idzie jarem; szczególniej droga z Javené do Parigné przez Lecousse idzie pośród dwóch spadzistych i wysokich brzegów. Prócz tego jest kręta. Jest to raczej wąwóz niż droga. Wychodzi ona z Vitr éi onego czasu miała zaszczyt trząść karetę pani Sevigné[1]. Z prawej i z lewej strony droga ta jest jakby ogrodzona żywopłotami. Niepodobna znaleźć lepszego miejsca na zasadzkę.

W owym dniu, na godzinę przedtem jak Michalina Fléchard na drugim końcu lasu przybyła do pierwszej wioski, gdzie miała grobowe widzenie wozu eskortowanego przez żandarmów, w gęstych krzakach, na drodze w Javené za mostem na Couesnon krzątali się ludzie niewidzialni. Gałęzie wszystko zakryły. Ludzie ci byli wieśniakami o krótkich kożuszkach, jakie w szóstym wieku nosili królowie bretońscy, a w ośmnastym chłopi. Ci ludzie byli uzbrojeni, jedni w strzelby, drudzy w siekiery. Ci, co mieli siekiery, przygotowali na polance stos z suchych gałęzi i z okrąglaków, pod które dość było

  1. W siedmnastym wieku. Sławna listami, które pisywała do swojej córki i których styl ma niezrównany powab.