Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/381

Ta strona została przepisana.

nierza, człowiek ten gotów był rzucić się w zamęt walki; a jeśliby zginął? Gauvain! jego dziecię, jedyny przedmiot jego przywiązania na tej ziemi! Dotychczas Gauvain miał szczęście, ale szczęście przykrzy sobie jednostajność. Cimourdain drżał na myśl o niebezpieczeństwach grożących Gauvain’owi. Los jego miał to w sobie dziwnego, że go postawił między dwóch Gauvain’ów: jednego, którego śmierci pragnął, a drugiego, którego życie chciał zachować.
Huk armatni, co zbudził Jurcię w kolebce i przywołał matkę w głębi pustyni, zrobił jeszcze coś więcej. Czy to przypadkiem, czy też taki był zamiar celownika, kula, acz rzucona tylko na przestrogę, padając na wieżę, strzaskała i napół oderwała okucie żelazne, które osłaniało i zamykało wielką strzelnicę na pierwszem piętrze wieży. Oblężeni nie mieli czasu naprawić tej szkody.
Zresztą oblężeńcy przechwalali swoje zasoby, rzeczywiście bowiem mieli bardzo mało amunicyi. Ich położenie było jeszcze krytyczniejsze, aniżeli przypuszczali oblegający. Gdyby mieli dość prochu, wysadziliby w powietrza wieżę Tourgue i siebie z nieprzyjacielem; takie było ich marzenie; ale wyczerpały się wszystkie zasoby i zaledwie mieli po trzydzieści strzałów na człowieka. W prawdzie było dość strzelb, krucic i pistoletów, ale nabojów mało. Ponabijali wszystką broń, żeby mogli ciągle strzelać; jak długo jednak ogień potrwa? Należało zarazem podsycać go i oszczędzać. W tem była trudność. Szczęściem — złowrogie szczęście — walka miała nadewszystko być szermierską, miała się staczać bronią sieczną, na pałasze i sztylety. Miast strzelać do siebie, miano się chwycić za bary, rąbać i siekać; taka była ich nadzieja.
Wnętrze wieży zdawało się być niezdobyte. W sali na dole, dokąd dochodziła dziura wyłomu, był szaniec, barykada umiejętnie zbudowana przez Lantenaca, która zamykała wejście. Za barykadą długi