ciuchy, niema co mówić. Zgadnę, ile każde ma lat. Ten duży ma pewnie cztery lata, a jego braciszek trzy. Ależ ta milutka przy piersi, toż to żarłok co się zowie! Ej ty smoku! Chyba chcesz pożreć matkę z kościami! No, jak widzicie, kochana pani, nie macie się czego lękać. Najlepiej zrobicie, zaciągając się do naszego pułku. Zróbcie jak ja. Nazywam się Huzarka, jest to przezwisko. Wolę jednak, że mnie nazywają Huzarką, niż panną Bicorneau, jak moją matkę. Zajmuję się sprzedażą trunków w czasie boju, to jest rozdaję wódkę wówczas, gdy ludziska się rąbią i kartaczują. Dyable mile życie! Mamy prawie równą nogę, dam wam moje trzewiki. Byłam w Paryżu 10 sierpnia. Westerman[1] pił u mnie wódkę. Robiło się dobre interesa. A i widziało się dużo ciekawych rzeczy. Widzicie, warto iść z nami; w batalionie są poczciwe chłopcy; będziecie wiwandyerką numer drugi. Nauczę was rzemiosła. O! nic nad to prostszego! Niesie się skrzynkę z trunkami, idzie się gdzie huk armatni i największa wrzawa i krzyczy się wśród gradu kul i kartaczy: Hej, chłopcy, komu nalać kieliszeczek? Ot i cała robota. Ja bo nalewam wszystkim bez różnicy. Dalibóg, prawda. Nalewam i białym i niebieskim, chociaż sama jestem niebieska, a nawet porządnie niebieska. Ale daję pić wszystkim bez różnicy. Ci ranni — to biedactwo okrutnie spragnione. A umiera się bez względu na różnicę opinij politycznych. A skoro umierają, to powinniby już podać sobie ręce. Ach, gamonie ci mężczyźni, po co oni się biją! Chodźcie z nami. Jeśli kulka mnie wywróci, to zabierzecie po mnie wszystko. Może moja mina wydaje się wam trochę dzika, ale to tylko mina, bo ze mnie dobra sobie kobieta i poczciwy człowiek. Nie bójcie się niczego.
- ↑ Dzielny generał republikański; odznaczy! się w Wandei. Przed rewolucyą był pisarzem sądowym.