Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/458

Ta strona została przepisana.

siano na galery! Ach! mądrzy ludzie, jakaż to plaga! Proszę, cóż tedy pan zarzucasz tej monarchii? Prawda, wysiano księdza Pucelle do jego opactwa w Corbigny, dając mu do wyboru powóz i tyle czasu na podróż, ile mu się podoba; a tego waszego pana Titon, który, jeśli pan pozwolisz, był wielkim rozpustnikiem i chodził wprzód do dziewcząt zanim począł chodzić na cuda dyakona Paris’a, przeniesiono z Vincennes do zamku Ham w Pikardyi, będącego, zgadzam się na to, miejscem dosyć niemiłem. Oto zarzuty, przypominam je sobie; krzyczałem na to w swoim czasie; byłem tak głupim, jak pan.
Margrabia pomacał kieszeń, jakby szukając tabakierki, i mówił:
— Lecz nie tak złym. Gadano, aby gadać. Bywały także buntownicze roztrząsania i domagania się, a potem przyszli panowie filozofy; spalono ich pisma, zamiast spalić autorów; wmieszały się do tego dworskie koterye; przyszły wszystkie te ciemięgi: Turgot, Quesnay, Malerherbes, fizyokraci i t. d., i zaczęła się zwada. Wszystkiego przyczyną bazgracze i rymopisy. Encyklopedya! Diderot! d’Alembert! Ach! przeklęte urwisy! I zadawać się z nimi człowiekowi dobrze urodzonemu, jak ten król pruski! Co do mnie, byłbym wymiótł tych wszystkich gryzipiórków. I myśmy także miewali w swem ręku wymiar sprawiedliwości. Można widzieć na tym murze ślady kół do ćwiertowania. Nie było z nami żartów. Nie, nie, precz z gryzmołami; dopóki stanie Arouetów (Wolterów), dopóty będą Maraci. Dopóki będą bazgrać pismaki, dopóty łotry będą rozbijać; póki będzie atrament, dopóty będzie czarna podłość; dopóki ręka ludzka będzie trzymała gęsie pióro, dopóty z głupstw płociach, okrutne będą się rodzić głupstwa. Wszystko opierają na bredniach. Co nam pleciecie o jakichś tam waszych prawach. Prawa człowieka! Prawa ludu! Słowa puste, głupie, urojone, próżne, bez znaczenia. Kiedy ja powiem: Havoise,