Kapitanem korwety „Claymore“ był hrabia Boisberthelot, kawaler orderu św. Ludwika, jeden z najlepszych oficerów dawnej marynarki królewskiej, porucznikiem zaś był kawaler Vieuville, co niegdyś był dowódcą oddziału w gwardyi francuskiej, w którym Hoche[1] był sierżantem; sternikiem okrętu był Filip Gacquoil, z marynarzy jerseyskich najroztropniejszy.
Domyślano się, że ten okręt miał wykonać jakąś rzecz nadzwyczajną. Wistocie wsiadł na niego człowiek, z którego całej miny można było odgadnąć, że się wybiera na awanturę niepospolitą. Był to starzec wzrostu wysokiego, prosty jak świeca, krzepki, z twarzą surową, z której trudno było sądzić o wieku, bo zdawał się być zarazem i starym i młodym; jeden z tych ludzi, co są pełni i lat i siły, co mają siwe włosy nad czołem, a błyskawice w spojrzeniu; czterdzieści lat z ognia, a ośmdziesiąt z powagi. W chwili, gdy wchodził na korwetę, odwinął się jego płaszcz morski i można było pod nim zobaczyć szerokie spodnie, zwieszone na butach z wysokiemi cholewami, kaftan kozłowy z wierzchu gładki, u szyi oblamowany jedwabiem, a pod spodem kudłaty, słowem, zupełny ubiór bretońskiego wieśniaka. Te dawne kaftany bretońskie miały podwójne przeznaczenie: służyły na dnie powszednie i na dnie świąteczne i wywracały się dowolnie na wierzch włosiem lub też skórą lamowaną; były kożuchem prostym na dnie powszednie, a strojem wykwintnym w niedzielę. Ubranie wieśniacze, które miał ten starzec, było jakby rozmyślnie dla powiększenia podobieństwa, wytarte na łokciach i na kolanach, i zdawało się być już dobrze znoszone, a płaszcz morski z grubego sukna, podobny był do rybackiej opończy. Starzec ten miał na głowie kapelusz okrągły z szerokiemi skrzydłami, który przygnieciony z wierzchu
- ↑ Później generał, który uspokoił powstanie wandejskie.