Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/464

Ta strona została przepisana.

drukowane, z których jeden zawierał wyjęcie z pod prawa, a drugi dekret Konwencyi.
Krzesło środkowe opierało się o zwój chorągwi trójkolorowych; w owych czasach surowej prostoty nie przebierano w ozdobach sali i niewiele czasu wymagało przemienienie kordegardy w salę posiedzeń sądu.
Krzesło pośrodku, przeznaczone dla prezesa, stało naprzeciw drzwi więzienia.
Publiczność stanowili żołnierze.
Dwóch żandarmów strzegło stoika, na którym miał zasiąść oskarżony.
Cimourdain siadł na krześle środkowem, mając po prawej stronie kapitana Guéchamp, pierwszego sędziego, a po lewej sierżanta Radoub, drugiego sędziego.
Prezes miał na głowie kapelusz z trójkojorowym pióropuszem, przy boku pałasz, a za pasem dwa pistolety. Szeroka czerwona blizna powiększała dzikość jego twarzy.
Radoub pozwolił się nareszcie obandażować. Dokoła głowy miał chustkę, na której zwolna rozszerzała się krwawa plama.
Wybiła dwunasta, a jeszcze nie rozpoczęło się posiedzenie sądu; kuryer, którego koń rżał na dziedzińcu, stał przy stole trybunału. Cimourdain pisał. A pisał to:
„Obywatele, członkowie Komitetu ocalenia publicznego.
Lantenac wzięty do niewoli. Jutro będzie zgilotynowany.“
Położył papier, podpisał, złożył papier, zapieczętował depeszę i oddał ją kuryerowi, który natychmiast odjechał.
To uczyniwszy, Cimourdain rzekł donośnym głosem:
— Otwórzcie więzienie.