Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/472

Ta strona została przepisana.

Umilkł na chwilę, zdawało się, że pasuje się z sobą, czy się wahał wobec śmierci? czy się wahał wobec życia? Wszystkie piersi wznosiły się przyśpieszonym oddechem. Cimourdain mówił dalej:
— ...Skazuję cię na karę śmierci.
Twarz jego wyrażała katusze złowrogiego tryumfu. Straszliwy uśmiech rozjaśnił ją, uśmiech zadowolenia, jakby mu pobłogosławił archanioł, którego powalił na ziemię.
Zajaśniało to na chwilę jak błyskawica i zniknęło. Cimourdain znów stał się nieczułym jak głaz, siadł, włożył na głowę kapelusz i dodał: Gauvan’ie, jutro o wschodzie słońca będziesz stracony.
Gauvain wstał, ukłonił się i rzekł:
— Dziękuję sądowi.
Odprowadźcie więźnia — rzekł Cimourdain.
Na znak dany przez Cimourdain’a, drzwi więzienia otworzyły się, Gauvain wszedł tam i więzienie się zamknęło. Dwóch żandarmów z dobytemi pałaszami stanęło po obu stronach na warcie.
Musiano wynieść Radoub’a, który padł bez zmysłów na podłogę.


IV.
Po Cimourdain’ie sędzim Cimourdain pan życia i śmierci.

Obóz to istne gniazdo os. Szczególniej w czasach rewolucyjnych. Żądło obywatelskie, tkwiące w żołnierzu, chętnie i szybko wychodzi i po wypędzeniu nieprzyjaciela, bez ceremonii kole dowódcę. Pośród dzielnego wojska, które zdobyło wieżę Tourgue, rozlegały się różne szemrania — najprzód prze-